System TL+ 7.0
Dzisiaj przedstawię program, bez którego ciężko mi sobie wyobrazić codzienną pracę, i który od wielu lat zajmuje pierwsze miejsce na liście moich ulubionych słowników elektronicznych.
Chodzi o wielokrotnie nagradzany System TL+ wydawany przez polską firmę LexLand z Knurowa. Dlaczego system? – już wyjaśniam, bo na tym polega właśnie największy atut tego oprogramowania. Otóż najważniejszym elementem TL+ jest program zarządzający (interfejs), do którego można sobie „podpiąć” dowolne słowniki elektroniczne z oferty LexLandu (obecnie jest ich dobrze ponad 30). Takie rozwiązanie zapewnia spójny wygląd wszystkich zainstalowanych słowników, pozwala oszczędzić cenne miejsce na pasku zadań i – przede wszystkim – jeszcze cenniejszy czas, bo w poszukiwaniu hasła nie musimy co chwilę przełączać się między oknami: wszystko jest w jednym miejscu, pogrupowane w wygodnych zakładkach. Po kolei jednak…
Zalety
1. Interfejs: czytelny i wygodny, bez zbędnych „wodotrysków”, ale też nie ascetyczny, w miarę przyjemny dla oka (istnieje możliwość dostosowania czcionek i kolorów):
Prostokątami i numerami oznaczyłem istotniejsze elementy interfejsu. Tak więc na pasku zakładek (1) mamy pokazane wszystkie obecnie załadowane słowniki, a właściwie zestawy słowników, bowiem w obrębie tej samej pary językowej możemy scalić różne słowniki, aby tym wygodniej przeglądać hasła. Na dolnym pasku (2) widzimy, z którego słownika pochodzi aktualnie wyświetlane hasło. Przycisk (5) włącza/wyłącza wyświetlanie okna zawsze na wierzchu.
2. Możliwość dodawania haseł: do każdego zestawu możemy samodzielnie dodawać własne hasła – na liście po lewej wyświetlane one będą na zielono (3). Do dodawania, edycji i usuwania haseł służą przyciski (4). Uwaga: na pewno nie chcielibyśmy utracić własnoręcznie wyszukanych i dodanych haseł w razie awarii komputera. Dlatego warto od czasu do czasu wykonać kopię zapasową (Narzędzie > Utwórz kopię zapasową słownika).
3. Możliwość dodawania własnych słowników: dodawanie pojedynczych haseł sprawdza się w sytuacji, gdy na bieżąco je wyszukujemy i od razu wstawiamy. Co jednak, jeżeli mamy już gotowy glosariusz z setkami ekwiwalentów, który chcielibyśmy sobie przeglądać w systemie TL+? W takim przypadku najlepiej zaimportować cały słownik i dodać go do już istniejącego zestawu lub po prostu utworzyć nowy zestaw, który pojawi się jako kolejna zakładka na pasku (1). Przygotowanie takiego glosariusza wymaga niestety trochę pracy, o czym piszę poniżej w wadach.
4. Program działa bez CD: płyty są potrzebne tylko do instalacji. Wielki plus, bo nie ma nic bardziej denerwującego niż żonglowanie płytami, zwłaszcza gdy liczy się czas.
5. Stabilność: nie pamiętam, aby program kiedykolwiek mi się wysypał lub zawiesił. Raz tylko miałem drobny problem po zainstalowaniu aktualizacji francuskiego słownika technicznego, ale jakoś sobie z tym poradziłem bez kontaktowania się z działem pomocy.
6. Producent udostępnia za wersje demonstracyjne oferowanych słowników oraz darmowe słowniki synonimów (polskich, angielskich i niemieckich) – można je pobrać stąd: http://www.lexland.com.pl/download/s_freeware.php
Ja podzielę się z czytelnikami bloga słownikami synonimów francuskich i hiszpańskich, które można pobrać z mojej strony: http://hapax.com.pl/trad/matusl.php
Wady
Napiszę tu o wadach samego programu, nie o wadach poszczególnych słowników, bo o tych każdy tłumacz na pewno wie, a jeżeli nie – z biegiem czasu na pewno się przekona. I mam tu na myśli wszystkie słowniki, nie tylko te z LexLandu.
1. Wada jak dla mnie jest tylko jedna: dodawanie własnych słowników (patrz pkt 3 powyżej). Autorzy programu zdecydowali się na zestaw oryginalnych znaczników. Na szczęście sensownie opisano je w pliku pomocy, ale mimo to… jednak nie tak to powinno wyglądać – lepszy byłby jakiś prosty XML. To jedna rzecz, a druga – dalej w tym samym punkcie, bo dotyczy tej samej kwestii – program nie za bardzo radzi sobie z obsługą kodowania UTF, co w przypadku słownika jest dość uciążliwe. Dlatego jeżeli dobrze nie zakodujemy (znów przy pomocy tych oryginalnych znaczników) swojego glosariusza, możemy potem zobaczyć na liście haseł lub w oknie głównym odwrócone znaki zapytania itp. „krzaki”.
Postaram się w najbliższym czasie przedstawić jakiś prosty sposób na konwersję własnych glosariuszy do formatu TL+.
Ceny
Cena pojedynczego słownika waha się od ok. 120,00 PLN do ok. 250,00 PLN. Niektóre można kupić taniej w pakietach.
Alternatywy
Może – i tylko w pewnym stopniu – darmowy Everest Dictionary. Ale on nie ma w zestawie żadnego polskiego słownika. Czy ktoś ma jakieś lepsze propozycje?
Post Scriptum
Obecnie autorzy pracują nad kolejną wersją systemu. Trzymamy kciuki i mamy nadzieję, że nie poprawią dobrego na gorsze.